Na ćwiczeniach mieliśmy dużo czasu na nabycie pewnych ważnych zdolności np: wentylacja ma maskę twarzową, udrożnianie dróg oddechowych, zakładanie wkłucia obwodowego, a nawet coś tak wydawałoby się banalnego, jak przygotowanie i podłączenie kroplówki. Nie było najłatwiej, zwłaszcza na początku. Czasem miało się wrażenie, że brakuje co najmniej dwóch dodatkowych rąk np. gdy trzeba jednocześnie udrożniać drogi oddechowe (trzymać żuchwę - 1 ręka), uszczelniać maskę twarzową (2), wentylować przy użyciu worka (1) i łapać odpadający filtr (2). Ale po kilku próbach wszystko wychodziło automatycznie.
Każdy (!) z asystentów chętnie pokazywał i wyjaśniał, co po kolei robi, odpowiadał na każde pytanie. Nawet ten, który nakrzyczał na jedną podgrupę potem 4 razy przeprosił. Chyba nigdy wcześniej nie słyszałam słowa "przepraszam" z ust asystenta. Jednak nie jest dla nich trujące!
W sumie nawet zastanawiałam się, czy nie dołączyć do koła naukowego, bo anestezjologia wydaje mi się ciekawą i wielowymiarową dziedziną. Z drugiej strony cóż mi po kole skoro na 95% nie nadaję się do pracy w tej specjalizacji. Wiadomo, gdy nic się nie dzieje to jest super, ale nie wiem czy poradziłabym sobie w stresowej sytuacji, gdy wszystko dzieje się za szybko i ludzi wokół jest za dużo. Na sali operacyjnej, gdy asystent coś opowiadał, trudno mi było się skupić w wszechogarniającym hałasie i natłoku migających światełek (inna sprawa że chirurdzy rozmawiają bardzo głośno). Na szczęście nie muszę decydować ani dziś, ani w ogóle w tym roku, więc zobaczymy jak to wyjdzie :)
Z dedykacją dla mojej korektorki,
Metallica - "Enter Sandman"