sobota, 4 sierpnia 2012

Wyniki CAE :)

Na początek dobra wiadomość. Zdałam CAE!!!! Na ocenę C, czyli najniższą pozytywną, ale jestem zadowolona. Grunt, że zdane. Strasznie się cieszę, bo więcej porażek już bym chyba nie zniosła. W sumie mam teraz uprawnienia do nauczania języka angielskiego, co zawsze jest jakimś planem B. 
Rekrutacja nie przebiega po mojej myśli. Wczoraj pojawiła się informacja, że następna lista rankingowa z ŚUM będzie dopiero 4 września. W Białymstoku i Bydgoszczy nie jest lepiej, aczkolwiek list jeszcze nie zamknęli. Nie tracę więc nadziei. Co innego rodzice. Chcą żebym już teraz zaczęła szukać pracy, bo i tak się nie dostanę. Ojciec właściwie chciałby, żebym poszła na jakiekolwiek studia żeby "przekonać się jak wygląda życie". Nie dociera do niego, że nie dam rady studiować i uczyć się do matury, anie ciągnąć potem dwóch kierunków. Powiedziałam im, że z całą pewnością nie zacznę szukać pracy dopóki nie dostanę oficjalnej informacji o zamknięciu wszystkich list. 
Poza tym ubiegły tydzień do najszczęśliwszych nie należał. O ile przeżyłam nasz wyjazd w góry  i nawet mi się podobał, to o mało się nie zabiłam na rowerze. Jechałam po drodze z górki, a za mną jechał samochód, ale jak na mój gust zbyt blisko. Dlatego, gdy dojechałam do przejścia dla pieszych, spróbowałam wjechać na chodnik. Coś sobie źle wykalkulowałam i rower zamiast wjechać na krawężnik obsunął się po nim, a ja poleciałam wprost  w objęcia matuszki ziemi. Efektem jest: zdarta skóra z połowy prawego przedramienia, obite, fioletowe i obdarte prawe kolano (gratis jakieś naciągnięte ścięgno lub więzadło), obite prawe biodro, obdarty lewy nadgarstek, obolały prawy bark i obdarte szkiełko zegarka (tego akurat najbardziej mi żal). Generalnie ledwo się ruszam. Mimo to dokończyliśmy naszą wyprawę piknikową do lasu. A prawdziwy ból poczułam dopiero po powrocie. Rodzice mieli ze mnie niezły ubaw. Że niby w końcu wyszłam z domu i niemal się nie zabiłam. Mam to gdzieś, przynajmniej w ten weekend nie muszę nigdzie jechać, a zakupy też odpadają, bo wyglądam jak zombie :). Leżę więc sobie z nogą na jednej poduszce, a ręką na drugiej i czytam nową książkę pt; "Tu żyją smoki". Jest świetna. Połączenie mitologii greckiej, baśni europejskich z domieszką fantastycznych stworzeń Szekspira oraz sporą dawką oryginalnych pomysłów, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Normalne raj na ziemi. 

Piosenka na dziś to coś co przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom ciężkiego granie ale też zwykłym śmiertelnikom ;) - Extreme - Stop the World