poniedziałek, 8 grudnia 2014

Powrót

Zacznijmy od najważniejszego: żyję, nic mi nie jest ;). Będę dalej pisać i obiecuję, że takiej przerwy już nie będzie. Coś tam skrobałam w międzyczasie ale nigdy nadawało się to do publikacji, a to za długie, a to za krótkie, nudne, albo zbyt szczegółowe. Nawet nie zauważyłam jak minęło prawie 5 miesięcy! I ponad 50 000 odwiedzin!

Oczywiście sporo się przez ten czas wydarzyło - praktyki, dermatologia, patomorfologia, szalone podróże i codzienne absurdy studenckiego życia - ale nie wiem, czy jest sens to opisywać. Dajcie znać w komentarzach o czym chętnie byście przeczytali. Niestety nie udało mi się przenieść, ale to temat na osobną historię. Tymczasem może coś z bieżących wydarzeń.
Po patomorfologicznym maratonie nastał tydzień lenistwa. No, poza Medycyną Nuklearną. Mieliśmy z tego cudownego przedmiotu 2 zajęcia. W sumie nie więcej niż 4 godziny zegarowe. A będzie zaliczenie! Na ocenę! Jakby nie było, nawet zainteresowała mnie ta gałąź medycyny. Nie wiedziałam, że ma tak szerokie zastosowanie (i domyślam się, że wielu lekarzy też nie wie, więc nie korzysta).
Potem nastał czas błogiego lenistwa, który spożytkowałam głównie na spanie. Spałam, budziłam się na wykłady, po powrocie kładłam się spać. Jadłam też za trzech. Najwyraźniej organizm postanowił uzupełnić braki powstałe po dużym stresie, albo pozbawiony silnych bodźców mózg przeszedł w stan uśpienia. W następnym tygodniu mogę kontynuować niekończącą się drzemkę z drobnymi zmianami. Od poniedziałku do środy muszę pojawić się na ćwiczeniach ze „Zdrowia publicznego z elementami Higieny i Epidemiologii”, które oczywiście zakończone są zaliczeniem (czy choć jeden przedmiot nie może mieć zaliczenia za obecność?!). Jakby nie było, jutro muszę wstać na 8, więc powoli idę spać. Dobranoc! Znaczy, yyyy Arrivederci! ;)

Na koniec tradycyjnie piosenka!

Slash feat. Myles Kennedy and the Conspirators – Shadow Life

poniedziałek, 14 lipca 2014

Sesja nr 4

Sesja zdana! Aż sama nie mogę uwierzyć, że się udało. Średnia wprawdzie nie satysfakcjonuje mnie w pełni i obawiam się, że nie wystarczy do przeniesienia na inną uczelnię. Na razie jednak nie mam zamiaru martwić się na zapas.
Jestem też całkiem zadowolona z samego procesu uczenia się w czasie sesji. Udało mi się dość dobrze rozłożyć naukę, uczyć się skutecznie i jednocześnie nie wypalić zbyt szybko. Nie wpadłam też w żadną pułapkę typu nowy, niesamowicie ciekawy serial, który ma już 10 sezonów ;) Z bólem serca ograniczyłam też robienie notatek. Zawsze w takich chwilach budzi się we mnie perfekcjonista, który żąda pięknych, kolorowych notatek zrobionych według konkretnego schematu i uwzględniających całość materiału. Oczywiście zrobienie czegoś takiego w tydzień jest absolutnie niemożliwe.
Nie będę się zagłębia w szczegóły każdego egzaminu bo nie ma w tym sensu. Muszę jednak dodać, że wszystkie katedry zachowały się w porządku wobec studentów.

Zaraz po egzaminie z Mikrobiologii przyjechało do mnie rodzeństwo, żeby pomóc mi w ogarnięciu mieszkania po sesji. A muszę przyznać, że wyglądało jak po przejściu tajfunu. Urządziliśmy sobie 4 dniowe wakacje i podzieliliśmy czas pomiędzy sprzątanie, a atrakcje Bydgoszczy. Byliśmy w kinie na „Jak wytresować smoka 2”, kupiliśmy zapas książek na całe wakacje. Najlepszym dniem okazała się jednak sobota. Za namową mamy poszliśmy na Wyspę Młyńską. Pozwiedzaliśmy znajdujące się tam muzea. Wszystkim najbardziej podobała się wystawa o wczesnym średniowieczu.

Zacznijmy od tego, że wnętrze muzeum było pomalowane na czarno, okna zasłonięte. Zaraz przy wejściu powitała nas kolekcja broni, która wzbudziła zachwyt zwłaszcza Młodego. Dalej było jeszcze lepiej: kamienny krąg, przeszklona podłoga, pod którą znajdowały się szkielety wojowników, biżuteria, interaktywne programy pokazujące pracę archeologów.
8-godzinna podróż powrotna w pociągu wypełnionym ludźmi wracającymi z Open'era też była ciekawym doświadczeniem, ale ciężko opisać je bez używania niecenzuralnych słów. 

Piosenka na dziś: "Coming Home" Alter Bridge
PS.: Rozpoczęłam już praktyki wakacyjne, które są dużo ciekawsze niż w zeszłym roku. Notka o tym za tydzień :)

sobota, 24 maja 2014

Ostatnia prosta

Coraz dłużej jest jasno i jakoś czas przyśpieszył. Dzień za dniem mija w zastraszającym tempie. Nawet nie zauważyłam jak minął kolejny tydzień. Tym bardziej, że nie mam nadal żadnych zaległości O_O. Zdałam hematologię z patofizjologii i ostatnie koło z Podstaw Medycyny Klinicznej (i to nawet na 3,5!). Czwartkowym zaliczeniem praktycznym pożegnałam ten piękny przedmiot.
W nagrodę poszłam na maraton X-menów. Sama bo nikt nie chce już ze mną chodzić. Także jeśli zobaczycie na maratonie ubranego na czarno, samotnie siedzącego nerda to pewnie będę ja ;). Nie rozleniwiłam się do końca, na szczęście. Codziennie staram się robić porcję materiału do sesji. Terminy egzaminów są już ustalone, pozostało jakoś do niej dotrwać, czyli zdać chyba 2 kolokwia z patofizjologii i kolejne 4 z fizjologii. W przyszłym tygodniu czekają mnie 3 koła (z układu pokarmowego z fizjologii i patofizjologii oraz z równowagi kwasowo-zasadowej z fizjo) i zaliczenie z Genoterapii. Muszę się więc zabrać do roboty. Na koniec piosenka dość nietypowa. Słucham już chyba 10 raz pod rząd i nadal się śmieję. Arrivederci


poniedziałek, 12 maja 2014

Dzień cudów

Po 1,5 roku na medycynie w końcu przestałam wierzyć w cuda, jednak ubiegła środa przywróciła mi wiarę. Zacznijmy od tego, że udało się przesunąć ostateczną poprawę z kolokwium z równowagi na poniedziałek (dodatkowe 4 dni na naukę są zawsze mile widziane). Pozostając w temacie fizjologii udało mi się oddać zaległą kontrolkę z równowagi posturalnej, nie było wejściówki na ćwiczeniach z układu pokarmowego i co najważniejsze po raz pierwszy w życiu (!) udało mi się oddać uzupełnioną kontrolkę jeszcze na zajęciach. Dodatkowo, jakby tych słodkości było mało, dostaliśmy pozwolenie na przedłużenie sesji do 4.07! Na sam koniec dnia okazało się też, że zdałam poniedziałkowe kolokwium z Mikrobiologii! I to na 3,5, co dało mi ostatecznie 3 na koniec z ćwiczeń. Trochę szkoda jedynie, że w pierwszym semestrze Mikrobiolololo szła mi tak źle i nie miałam szans na zwolnienie z części praktycznej egzaminu. Może przynajmniej nauczę się w końcu porządnie zastosowania poszczególnych antybiotyków ;).
Po tych wszystkich dobrych wieściach bałam się wyjść z domu. A nuż los mi teraz dokopie podwójnie? Na szczęście spokojnie mogłam spędzić noc nad Hematologią na piątkowe kolokwium z Patofizjologii. Mam nadzieję, że dobra passa się nie skończyła i jakimś cudem i to koło zaliczę.
Na dobre zakończenie tygodnia poszłyśmy z N. na nocny maraton filmowy. Tym razem tematem przewodnim były filmy psychodeliczne: Transcendencja, Incepcja, Czarny Łabędź i Efekt Motyla. Żadnego z nich dotychczas nie widziałam, dlatego wywarły na mnie sporo wrażenie. Zwłaszcza obejrzane jeden za drugim.
W tym tygodniu zaplanowano niewiele atrakcji: poprawę równowagi posturalnej (ostateczną, jak nie zdam to czeka mnie komis) i zaliczenie praktyczne z PMK.
W dzisiejszym kąciku muzycznym dla odmiany Alter Brigde „Rise Today”

Arrivederci

wtorek, 29 kwietnia 2014

Pytanie

Miała być odpowiedź na komentarz a zrobił się elaborat ;)

Cześć, mam pytania:
1. Słyszałaś coś o kierunku lekarskim na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie? Uczą tam w sumie od niedawna. Może coś wiesz od znajomych czy coś?
2. Co jeśli dostałabym się na lekarski tylko w Olsztynie? Lepiej wykorzystać jakąkolwiek szansę studiowania tego kierunku czy już nastawiać się na inny kierunek i ewentualną poprawę matury?
3. Duży jest potem problem z przeniesieniem się z uczelni na inną (ten sam kierunek)?
Pozdrawiam

Witaj :)
1. Słyszałam niewiele i nic szczególnego, ale mogę jeszcze popytać znajomych.
2. W takiej sytuacji zaczęłabym studia w Olsztynie i ewentualnie po roku przeniosła się gdzieś indziej, Po co marnować rok? To gdzie się studiuje ma drugorzędne znaczenie, dyplom jest de facto taki sam z każdej uczelni.
Tak dla przykładu, mój znajomy chciał iść na medycynę ale za pierwszym razem zabrakło mu punktów, więc poszedł na biotechnologię (chyba) i poprawiał maturę. Poprawił tak sobie, ale wystarczyło na lekarski w Kato w tym roku. Jednak nie chciał wyjeżdżać tak daleko od domu (pochodzi z północnej Polski) i gdy dowiedział się, że w Bydgoszczy dostał się na farmację a na lekarski mu niewiele brakuje bez żalu porzucił Katowice. W efekcie nie dostał się na lekarski do Bydgoszczy i jest na farmacji właśnie. Jak dla mnie bilans to 2 zmarnowane lata, 2 zaczęte kierunki studiów, które go nie interesują i nadal niespełnione marzenie o medycynie. Nie wiem, czy będzie próbował jeszcze raz. I to wszystko bo nie miał odwagi wyjechać daleko od domu. Sama studiuję 500km od domu rodzinnego (bo tylko na taką uczelnię się dostałam) i  sumie mi to pasuje :)
3. Po pierwszym roku na pewno nie. Do mojej grup,y chociażby, doszły 3 osoby z innych uczelni. Na pewno trzeba mieć zdaną sesję (aczkolwiek słyszałam o wyjątkach ale informacja ta jest niepotwierdzona). Trzeba mieć jedynie na uwadze, że z nowym programem nauczania różnice między uczelniami są spore.
Także spokojnie, najpierw matura, a martwić się będziesz potem. Trzymam kciuki :)

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Dwa z głowy, pozostało sześć

Zeszły tydzień należał do całkiem udanych. Dałam radę poprawić niezdane koło z PMK i zakończyć swoją przygodę z Immunologią - uzyskałam 60% punktów z wejściówek (a nawet trochę więcej) i nie muszę pisać zaliczenia. Uff jedna ósma sesji z głowy :) Dodatkowo pojawiła się nadzwyczaj radosna nowina (zwłaszcza iż zupełnie niespodziewana) - nie ma zaliczenia pisemnego z PMK. Zamiast tego zostanie wyciągnięta średnia z ocen z kolokwiów i to będzie nasze zaliczenie. Test praktyczny też został okrojony, bo nie będziemy musieli pisać historii choroby (o łaskawcy). Nie wiem, czy pan docent sam wpadł na te ułaskawienie, czy ktoś go napadł w ciemnym zaułku i wymusił zmiany ;). Także pozostaje 5 egzaminów:

czwartek, 17 kwietnia 2014

Fizjologia

Miałam zamiar napisać tu długi elaborat na temat zajęć z fizjologii krążenia. Opowiedzieć o dziwnych ćwiczeniach, przestarzałym sprzęcie, anomaliach w EKG, żenujących żartach i traktowaniu studenta jak ostatniego debila. Jednak po dzisiejszych wydarzeniach myślę, że jako podsumowanie wystarczy jedno zdanie: Z 12 osób z mojej grupy, które podeszły wczoraj do kolokwium z krążenia krwi NIKT NIE ZDAŁ. Dziękuję za uwagę.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Wiosna

Im dłużej się nie pisze tym trudniej znów zacząć :)
Po koncercie czekało mnie pierwsze koło z patofizjologii, które na szczęście udało mi się zaliczyć. Następny tydzień był piekielnie trudny: 3 prezentacje, 4 wejściówki i na deser kolokwium z PMK. Na szczęście jakoś udało się przez to przebrnąć. No, poza PMK, z którego zabrakło mi jednego (!) punktu do zdania. Jak ja kocham swoje szczęście. Koło było rzeczywiście pokręcone. Same pytania o definicje, pokręcone zadania jak na teście na specjalizacje. To nie na moje nerwy. Po takim pięknym teście podniósł się oczywiście krzyk, że po cholerę nam znajomość takich rzeczy, skoro nawet nie mieliśmy patofizjologii układu krążenia, a na fizjologii dopiero ten blok robimy. Kolejny przykład jak ciekawy i potrzebny w sumie przedmiot można zniszczyć bezsensownym programem.

poniedziałek, 24 marca 2014

Odrobina szaleństwa

Nauka tak mnie zaabsorbowała, że zupełnie zapomniałam, że wybieram się na koncert Apocalyptiki z okazji 20-lecia istnienia zespołu. Bilety kupione w sierpniu spokojnie czekały aż sobie o nich przypomnę. Wielki dzień nadszedł w ubiegłą środę. Zaraz po bardzo stresującej fizjologii popędziłam na pociąg do Warszawy.

środa, 12 marca 2014

Zwycięstwo!

Zdałam poprawkę z biochemii! :) Aż do teraz nie mogę uwierzyć, choć od ogłoszenia wyników minęły prawie 2 tygodnie. Ale szybko ten czas minął. Niewiele się jednak przez ten czas wydarzyło. Najpierw przygotowanie do biochemii spędzały mi sen z powiek, potem sam egzamin, a po nim wir nowego semestru.

piątek, 14 lutego 2014

Weekend w domu

Dzisiejsze zaliczenie z Podstaw Genetyki Klinicznej zakończyło sesję nr 3. Mam poczucie, że napisałam co wiedziałam i są szanse, że wystarczy to na wymarzone 3. Uczenie się chorób było dla mnie prawie przyjemnością, niestety nie miałam okazji pochwalić się tą wiedzą ;).
Zauważyłam też, że studenci medycyny ściągają na potęgę. Byłam jedną z niewielu osób, które nawet nie zabrały ściąg z tej prostej przyczyny, że nie umiem i nie lubię ściągać oraz nie posiadam drukarki :). Panie asystentki przechadzały się pomiędzy nami i odbierały magiczne karteczki oraz przesadzały bardziej podejrzanych delikwentów do pierwszego rzędu. Podobno założyły się pomiędzy sobą, która uzbiera więcej ściąg i patrząc na pomysłowość z jaką to robiły i szybko rosnący stosik jestem skłonna uwierzyć. Mimo wszystko atmosfera na zaliczeniu była całkiem wesoła. Oby więcej takich katedr.

niedziela, 9 lutego 2014

Pętla czasoprzestrzenna


Ostatni tydzień spędziłam nad książkami z biochemii. Jutro egzamin, a ja już nie mogę patrzeć na te wszystkie cykle, wzory i długie, zawiłe nazwy. Korzystając więc z chwili czasu opiszę wam niesamowite zjawisko tzw "tydzień przedsesyjny".
Jaki jest najgorszy dzień tygodnia? 90% ludności, począwszy od przedszkolaków a skończywszy na emerytach odpowie poniedziałek. A teraz, drodzy czytelnicy wyobraźcie sobie tydzień w którym są trzy poniedziałki. Przerażające, prawda? Takie cuda w CM UMK :)

niedziela, 19 stycznia 2014

Kolejna randka z biochemią

Uff, dobrze że ten tydzień już się skończył. Nie było nawet najgorzej, choć z ostateczną oceną wstrzymam się do otrzymania wyników z fizjologii (poniedziałek) i mikrobiologii (cholera wie kiedy). Z kolokwium z angielskiego natomiast dostałam dwie piękne piąteczki. No może jedna mniej piękna, bo z minusem. Zaliczyłam też seminarium z biochemii! Pierwszy raz w pierwszym terminie! Jestem w tym coraz lepsza. Strach pomyśleć jakim biochemicznym gigantem mogłabym się stać za rok lub dwa.
Poprawa z nereczki (fizjologia) była ciężka, zwłaszcza że zastosowano wobec biednych studentów strategię rodem spod Grunwaldu. Czekaliśmy prawie godzinę, a z minuty na minutę coraz więcej osób popadało w obłęd z nadmiaru wątpliwości. Śmiem twierdzić, że czekanie w upale to przy tym pikuś ;)
Na przyszły tydzień przewidziano takie atrakcje jak: kolokwium z Podstaw Medycyny Klinicznej (które ma być trudniejsze niż poprzednie, bo "coś za łatwo poszło") oraz ostatnie seminarium i kolokwium z biochemii.
Z PMK nie mam specjalnych problemów. Jest to ciekawe, mamy ładne prezentacje do nauki i w ogóle cud miód i mandarynki. Podczas nauki innych rzeczy złapałam się nawet na tym, że mówię do siebie "jeszcze ten rozdział i w nagrodę mogę poćwiczyć EKG". Co ta medycyna robi z ludźmi :D
Z biochemii natomiast istny armagedon. Nadchodzące koło jest z "Integracji metabolizmu" czyli właściwie ze wszystkiego co było do tej pory. Zapowiada się kilka niedospanych nocy, hektolitry kofeiny w różnej postaci i zdrowaśki żeby to pozaliczać i z radością rozpocząć przygotowania do egzaminu.
Piosenka na dziś: "Feel your love tonight" Van Halen
Arrivederci!

niedziela, 12 stycznia 2014

Zła biochemiczna passa przełamana!

I znów to samo - miałam pisać, łaziłam koło tego jak koło jeża i nagle zrobił się środek stycznia. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko fakt, iż przez ostatni tydzień bardzo ciężko pracowałam, żeby zdać kolejne koło z biochemii. Nie spałam prawie 3 doby, prawie nie jadłam, ze zdenerwowania ręce drżały mi jak u alkoholika. Ale udało się za pierwszym razem! Już drugie koło z rzędu obyło się bez poprawki! :D A że seminarium zdawałam 3 razy (z tego ostatni tuż przed kolokwium) to ciiii ;)
Nie mogę jednak spocząć na laurach, bo w środę kolejne seminarium. Tym razem z "teoretycznej części pracowni".