sobota, 30 listopada 2013

Listopad

Listopad minął jak z bicza strzelił. Mam wrażenie, że dopiero się zaczął a już dobiega końca.
Nie wydarzyła się wiele ciekawych rzeczy. Każdy dzień jest podobny do poprzedniego, czas przecieka przez palce.
Udało mi się poprawić kolokwium z biochemii i mam nadzieję, że zła biochemiczna passa w końcu zostanie przerwana. To, co katedra robi żeby nam "umilić" życie to materiał nie tylko na notkę, ale niemal na książkę. Ogólnie rzecz ujmując, nie zazdroszczę przyszłym rocznikom.
W tym miesiącu rozpoczęliśmy zajęcia z Mikrobiologii, zwanej teraz czule "mikrobiolololo". Zapowiada się nawet ciekawie, udało mi się nawet załapać na pierwszą (i mam nadzieją ostatnią) poprawę wejściówki. Dostałam 4,5, tylko czy nie można tak było od razu.

środa, 6 listopada 2013

3 miesiące piekła, czyli wakacje studenta-poprawkowicza vol. 2 - praktyki

Chyba każdy student medycyny z utęsknieniem czeka na pierwsze w życiu praktyki wakacyjne. Nie inaczej było w moim przypadku. Oczywiście bywałam już wcześniej w szpitalach, dlatego większość procedur czy sytuacji nie była dla mnie specjalnym zaskoczeniem. Niemniej, te pierwsze praktyki z pewnością będę wspominać jeszcze długo.

Zgodnie z karteczką z programem praktyk miałam spędzić w szpitalu 120 godzin w czasie 4 tygodni. Zaczęłam od początku sierpnia, gdyż wcześniej byłam na warsztatach gitarowych. Wybrałam oczywiście szpitale moim rodzinnym mieście, oddział internistyczny. Wakacje były już w pełni, więc poza mną na oddziale była tylko jeszcze jedna praktykantka, zresztą córka koleżanki mojej mamy. I oczywiście mnie znała :) Ech jaki ten świat mały.

Jak więc wyglądał typowy dzień?
Przychodziłam na 6:30 i zaczynałam typowe zabiegi pielęgnacyjne: mycie, poprawianie/wymiana pościeli, rozdawanie leków, robienie zastrzyków. Zwykle zanim się obejrzałam była już 9:00 i wszyscy czekali na obchód.