sobota, 27 października 2012

Anatomia na wesoło

Cały czas piszę o anatomicznym horrorze więc teraz coś dla odmiany :) Nie uczymy się przecież cały czas, na zajęciach nie panuje grobowa cisza i pełna powaga. Nadal wydurniamy się jak "dzieciaki" z liceum (i to się chyba jeszcze długo nie zmieni). Oto garść zabawnych sytuacji z zajęć anatomii i nie tylko
 
Miejsce akcji: Zajęcia z anatomii
Weszliśmy, a tam w pełni sprawny szkielecik, nie co to nasz z hiperkifozą i brakiem połowy kości
Do sali wpada pan W (wspomniany już potworek i postrach anatomii)
pan W (do naszego, kochanego pana F): Nie widziałeś mojego szkieletu?
pan F (czule obejmując nasz nowy szkielecik): Nie
pan W: Ale pewny jesteś. Ten wygląda na mój
pan F: Nie. On był  tu już wcześniej.
pan W: Poznaję! To na pewno jest mój!
pan F: On już tu był.
pan W: No dobra, idę jeszcze poszukać

Niestety chyba w końcu się zorientował, bo do nas powrócił ten stary :(

Miejsce akcji: Ćwiczenia z parazytologii. Oglądamy pod mikroskopem człony maciczne jakiś tasiemców i ich jaja (były tylko 3-4 preparaty na salę). Dodam, że w grupie mamy tylko 4 facetów .
Koleżanka:Ma ktoś jaja?
pani dr: No przynajmniej 4 osoby powinny mieć.

 Miejsce akcji: ćwiczenia z anatomii
Pan F pokazuje mi i 2 koleżance kość sześcienną (stopy): I widzicie, tutaj jest powierzchnia stawowa dla kości śródstopia. Jakie kości będą tu się przyszepiać
*My karpik, zero pomysłów
Pan F: No pomyślcie, kość śródstopia piąta i ...
My (chórem): Szósta!

Wyobraźcie sobie jego minę w tym momencie

Na koniec owoc pracy na wykładzie z socjologii. Można zaliczyć ten twór do pomocy naukowych ;) 
Podane nazwy są w języku angielskim (teoretycznie)

Na zdjęciu Gary Cherone - wokalista Extreme

Kilka nut na dziś: Extreme - When I'm president

poniedziałek, 22 października 2012

Kolokwium z osteologii

Zdane! W całości! Ależ się cieszę :D
Teraz czas na histologię, więc arrivederci!
 
Do posłuchania: "Persuit of happiness" Nuno Bettencourt

piątek, 19 października 2012

Anatomiczny horror 2 - kolokwium z osteologii

Wczoraj miałam pierwsze kolokwium z anatomii, a konkretnie z osteologii. Dobra wiadomość to, że zdałam. Zła, że tylko część praktyczną. Były to osławione szpileczki. 5 stanowisk, 10 preparatów, 6 minut. Byłam przedostatnia i na dobre mi to wyszło, bo nikt z oczekujących mnie nie rozpraszał gadaniem. Atmosfera generalnie była napięta, bo ukochany pan W kazał na wstępie założyć czepki (do tej pory nie musieliśmy), wywalił jedną osobę nie posiadającą czepka. i ciągle nas poganiał. Ustawili nas pod ścianą, jak na rozstrzelanie, wytłumaczyli zasady (szpilczki,wiecie co i jak, nie ściagać itp, macie 5 minut powodzenia)
Preparaty nie były trudne, ale 30 sekund to mało jeśli ma się rozpoznać jaka to kość + czy prawa czy lewa i jaka struktura jest zaznaczona + przetłumaczyć to na angielski i jeszcze poprawnie zapisać. Wielu studentkom nie pomagał w skupieniu seksowny, niski głos naszego najmłodszego"pana od anatomii" krzyczący Zmiana!!. Swoją drogą niezłe z niego ciacho (dłuższe, kręcone brązowe włosy, roześmiane oczy, typ wiecznie nierozgarniętego lekkoducha). Gdy przechodził koło naszej kolejki aż było słychać westchnienia nieodwzajemnionej miłości :).
Z mojej grupy ćwiczeniowej szpileczki zdało tak z 7 osób, czyli mniej więcej połowa. Tak się cieszyliśmy, że zagłuszyliśmy dalsze wyniki. 
Potem przyszedł czas na test teoretyczny, na który chyba nikt się nie uczył, bo inne grupy zmaltetowane zostały przez szpilki  i każdy tylko myślał, żeby chociaż je zaliczyć. 
30 pytań zamkniętych, 30 minut. W sumie piszących też było około 30. Głównie faceci, co dziwne, bo na wydziale przeważa płeć piękna. 
Żeby zdać trzyba nabić 18 punktów. Mnie niestety trochę zabrakło, ale w poniedziałek poprawka, więc będzie ok. 
Były plany, żeby opijać ten sukces, ale byliśmy wszyscy zbyt zmęczeni. 
Moją osobistą nagrodą było pójście do pobliskiego baru mlecznego i obżarcie się pysznym domowym obiadkiem, a następnie naukowe lenistwo do wieczora. 
Na następny tydzień mam całkiem sporo pracy, bo
- 2 niedokończone ćwiczenia z biofizyki i jedno nowe
- poprawa testy teoretycznego z anatomii
- wejściówka z histologii i parazytologii
- łapcia górna na ćwiczenia z anatomii (wypadałoby coś nie coś widzieć)
Na pożegnanie "You make me wanna die" zespołu The Pretty Reckless (tak, to odnośnie biofizyki)
Arrivederci :)

poniedziałek, 8 października 2012

Pomoce naukowe

Ostatnio na blog trafiało sporo osób szukających pomocy w nauce anatomii (wyszukiwane słowa kluczowe). Dlatego postanowiłam dodać stronę, na której będę umieszczała te strony, z których sama korzystam podczas nauki. Wszystkie linki wraz z krótkim opisem znajdziecie po kliknięciu na zakładkę "Strony medyczne".
Mam nadzieję, że komuś się to przyda.
Miłej nauki

czwartek, 4 października 2012

Anatomiczny horror 1

Właściwie mogę powiedzieć, że pierwszy tydzień studiów już za mną. Jutro mam jeszcze tylko wykłady z socjologii medycyny. Dziś miałam wykład w biofizyki (masakryczny zresztą) i pierwsze ćwiczenia z anatomii. Na to drugie szłam jak na ścięcie. Pięć razy sprawdziłam, czy mam fartuch, czepek i atlas, bo współlokatorka ostrzegła jak wyglądają zajęcia z panem W. Mianowicie już  na  pierwszych ćwiczeniach postraszył wejściówką, podawał nazwy po polsku, łacinie i angielsku, ale tak szybko, że nikt nie zdążył zanotować. Ponadto za jedyne źródło wiedzy anatomicznej uznał Bochenka i kazał wyuczyć się go na pamięć oraz wkurzył się, że studenci nie weszli do sali w czepkach. Warto dodać, że pan W. jest legendą, najsurowszym potworem, którym straszy się młodsze roczniki i dodatkowo opiekunem I roku Wydziału Lekarskiego. 
Więc przepełniona trwogą o własną odporność psychiczną, oczyma duszy wyobrażając sobie potworne stosy materiału na poniedziałek i katusze w czasie tej 1,5 h, powlokłam się do Katedry Anatomii Prawidłowej. Na miejscu przywitał nas nie kto inny, jak pan W. W fartuchu zawiązywanym z tyłu przypominał rzeźnika przed przystąpieniem do pracy. Wyczytywał nazwiska z listy i rozdzielił nas na 3 grupy, które poprowadził do oddzielnych sal (niebieskie kafelki do sufitu,  zapach środków dezynfekujących i formaliny). I nagle w tej scenie jak z kiepskiego horroru otwierają się drzwi, a w nich ...
Na szczęście nie pan W, ale pan F. miły starszawy pan. Na wstępie powiedział, że na razie mamy się nie przejmować czepkami. Niestety po chwili wkroczył sam pan profesor kierownik katedry i niby swobodnie odpytał nas z wczorajszego wykład. Oczywiście nazwy angielskie na pierwszym planie. Gdy sobie w końcu poszedł, atmosfera rozluźniła się i pan F. rozpoczął zajęcia. Ktoś coś szeptał o wejściówce, na co nasz wykładowca powiedział, że to przeklęte słowo i żadnych wejściówek nie będzie. 
Opowiadał ciekawie, dał nam do rąk kręgi, żebra i zachęcał do prób ich dopasowania. Wszystkiego mogliśmy dotknąć. W logiczny sposób wytłumaczył gdzie jakie wyrostki, powierzchnie stawowe i dlaczego akurat tu. Nie szastał za bardzo angielskimi słówkami (trochę chyba się wstydził, dla niego to też nowość), ale co trzeba to powiedział. Zaznaczył, że to ile się nauczymy zależy od nas i trzeba systematycznej pracy, a anatoma nie sprawi nam problemu. Zapowiedział też, że na początku każdych zajęć będziemy wspólnie powtarzać materiał na zasadzie krótkich pytań.
Wszyscy wyszli bardzo zadowoleni i odprężeni. 
Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać poniedziałkowej anatomii i z chęcią zaraz zabiorę się do pracy. Na razie umówiłam się z koleżanką K. na robienie projektu na parazytologię, która okazała się dotychczas najgorszym przedmiotem, ale o tym innym razem. Może jutro jeśli znajdę trochę czasu i nie pójdę na kolejną już imprezą integracyjną (oj lubimy się integrować :) ). 
Jeszcze tylko piosenka na dziś (ktoś w ogóle tego słucha? ) "Orion" starej, dobrej Metalliki
PS jak ktoś ciekawy mojego październikowego planu zajęć to proszę bardzo (kursywą oznaczyłam wykłady)