poniedziałek, 26 stycznia 2015

Języki obce na medycynie

Jakiś czas temu (aż wstyd przyznać jak dawno) w komentarzach otrzymałam poniższą wiadomość. Jako że odpowiedź jest długa i zawiła uznałam, że czytelniej będzie odpowiedzieć w te formie.

„Hej. Mam do Ciebie pytanie a właściwie dwa-- mam nadzieję , że w miarę możliwości mi na nie odpowiesz
więc.....
jak wygląda nauka języka na studiach ? dodam, że zostałam rok w domu ( poprawa tegorocznej matury) a maturę pisałam z podstawy niemieckiego i nie wiem czy dam sobie radę z językiem na studiach, zwłaszcza gdyby okazałoby się, że z powodu zbyt małej liczby "niemieckojęzycznych?" przerzuciliby mnie do grupy z angielskim -- miałam taką sytuację w liceum, tylko że z angielskim ,w efekcie byłam w grupie z rozszerzonym angielskim ( w takiej sytuacji było 5 osób razem ze mną ) nauczycielka nas sobie "olała" a co za ty idzie .....
Jak wygląda utrzymanie się na studiach ( chodzi o książki, wyżywienie," nocleg" ) w tym Twoim mieście ( nie mogłam znaleźć jakie to, ale pewnie za mało się wczytałam w Twoje posty )


pozdrawiam i z góry dziękuje
K.”



Witaj K. :)
Z nauką języka na studiach jest bardzo różnie nie tylko na różnych uczelniach ale i w różnych grupach na tym samym roku. Wszystko zależy na jakiego prowadzącego się trafi. Na mojej uczelni było tak, że starszy rok miał do wyboru angielski albo niemiecki, a my (jako pierwszy rok po reformie) już nie. Wszyscy musieli uczyć się angielskiego. Grupy nie były podzielone wg poziomu zaawansowania a niestety wg grup dziekańskich. W mojej było kilka osób, które nie miały wcześniej większej styczności z językiem angielskim, ale dzięki niskiemu poziomowi zajęć spokojnie dawały sobie radę. Niestety nie mogę obiecać, że gdziekolwiek indziej też tak będzie.
Język niemiecki był dostępny jako fakultet (bodajże 60 godzin) i w tej formie cieszył się dużym powodzeniem. Z tego co słyszałam zajęcia były dopasowane do różnego poziomu zaawansowania studentów, ciekawe i rzeczywiście przydatne.
Ogólnie po reformie język angielski jest tym faworyzowanym :(
Także jest spora szansa, że na Twojej uczelni też tak będzie, ale nie ma za bardzo jak tego sprawdzić. Możesz oczywiście popytać innych studentów, jednak na Twoim miejscu nie przejmowałabym się zbytnio :) Język wszyscy zdają a indywidualne zdolności zależą tylko i wyłącznie od samodzielnej pracy.
Jeśli chodzi o utrzymanie na studiach... Koszty na pewno znacznie się różnią w różnych miastach. U mnie jest trochę ciężko z książkami. Wiele katedr życzy sobie wiedzy z najnowszych wydań, a inne wręcz przeciwnie – z jakiś konkretnych, prehistorycznych. W obu przypadkach trzeba się nagimnastykować, żeby nie przepłacić. A w bibliotece zawsze jest za mało egzemplarzy. Alternatywą jest korzystanie z książek w czytelni (sprawdza się zwłaszcza, gdy przedmiot nie trwa zbyt długo, a podręcznik jest opasłym, drogim tomiskiem) i nieśmiertelne kserowanie.
Wyżywienie. Mam to szczęście że mieszkam blisko kilku miejsc, gdzie można tanio i dobrze zjeść (zwłaszcza „Kaprys” kto był ten wie o czym mówię ;) ). Najczęściej jednak gotuję sama. Jest to dla mnie forma odprężenia po ciężkim dniu i alternatywa dla leżenia i patrzenia się w sufit gdy już nie chce się uczyć.
W moim mieście są 3 domu studenckie, w tym jeden super hiper nowy i wypasiony ;) ale nigdy w żadnym nie byłam, więc nie wiem jakie panują tam warunki i jakie są ceny. Mieszkam w dwupokojowym mieszkaniu, wraz z randomową współlokatorką już 3 rok i chwalę to sobie. Gdy się poszuka nie ma większych trudności ze znalezieniem pokoju blisko uczelni/centrum.
Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, z chęcią odpowiem (i postaram się zrobić to szybciej niż w miesiąc, obiecuję)

Powodzenia w rekrutacji! :)

10 komentarzy:

  1. U mnie niemiecki też jest tylko na fakultecie z tego, co wiem, ale podziału na grupy zaawansowania nie ma i trwa to tylko chyba jeden semestr (30h)

    OdpowiedzUsuń
  2. W zależności od kierunku i uczelni poziomy się różnią. Prawda jest taka, że studia kończą ludzie z różnymi poziomami języka, również tacy, którzy średnio sobie z nim radzą. A język rzecz ważna. Zwłaszcza, że osoby, które chcą iść dalej, spotykają się np. na doktoracie z egzaminem z języka danej grupy zawodowej, a wszelakiego przygotowania do pracy naukowej, publicystycznej,czy edukacyjnej również szuka się w angielsko języcznych publikacjach. Zmierzam do tego, że w język warto inwestować i to za wczas nie zależnie od poziomu panującego na danej uczelni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet egzamin specjalizacyjny ma zaliczenie z języka, jeśli się nie mylę. Z angielskiego korzystają też niektórzy wykładowcy w prezentacjach. Tego akurat nienawidzę - jak ktoś mówi do mnie po polsku, a wskazuje na slajdy napisane po angielsku ;/
      Mam też niemiłe wrażenie, że celowo olewa się nauczanie języka na studiach, żeby nie zachęcić studentów do ucieczki z kraju...

      Usuń
  3. Hey! Boże jak dawno mnie tu nie było ;)
    Teraz znów będę regularnie wpadać ;)
    Powodzenia na sesji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też długo nie pisałam, więc nie było po co wpadać ;)
      Nie-dziękuję

      Usuń
  4. Czy ktoś na medycynie uczy się z podręczników anglojęzycznych? Gdy byłem na 1 roku fizjoterapii, ledwo ogarniałem po polsku o co chodzi z anatomią. Ale już na 4, 5 roku dużo czytałem anglojęzycznych żurnali i niejako po czasie przyswoiłem anglojęzyczną terminologię.
    Na swojej stronie wrzuciłem linki do anglojęzycznych atlasów anatomicznych: Grey's Anatomy Book, oraz atlasu anatomii radiologicznej. Nie wiem jednak, czy ktoś z takich rzeczy korzysta studiując, czy dopiero jak chce wyemigrować ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń