Przyczłapał ostatnio na seminarium Pan Maruda. Przyczłapał, co warto dodać, 20 minut spóźniony. Zaczął swe wystąpienie od stwierdzenia, że seminarium jest bez sensu na naszym etapie rozwoju, bo nie mieliśmy jeszcze chorób zakaźnych, neurologii, obrony przed czarną magię itd. A potem już poszło... że ten blok to bez sensu, bo nic nie zapamiętamy, że skrócone studia bez sensu, że w ogóle medycyna bez sensu i życie bez sensu i on jest chory i mu się nie chce.
Zamiast trzymać się tematu (który można było skończyć w 20-30 minut) całą godzinę zbaczał, zagadywał. A grupa chętnie współpracowała przekupiona dowcipnymi komentarzami, anegdotami, anarchistyczną postawą ("nie noszę identyfikatora bo nie") i magicznym zdaniem "co istotne do egzaminu to ja powiem". Szkoda, że następnego dnia okazało się, iż wiedza z tego "bezsensownego" tematu jest nam potrzebna na kolejnym seminarium...
Coś to marudzenie zaraźliwe :(
Niestety tacy prowadzący to chyba nie wyjątki.'Najbardziej' lubię, jak na mówienie o tym, jak mało czasu, a dużo materiału i ogólnie o tym, jak wszystko ble itd. tracą tyle czasu, że potem nie wyrabiają się z tematem... Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńA potem rzut oka na rozpiskę zajęć, a tam, że godzin tyle samo co tryb sześcioletni tylko inaczej rozłożone :D Uwielbiam
UsuńJakież to życiowe... Myślałem że to odosobnione przypadki. Myliłem się.
OdpowiedzUsuńChyba wszędzie się tacy trafiają, chociaż ja na szczęście jeszcze nie miałam "przyjemności" mieć z takimi osobami zajęć, to lekarze powtarzający jaka to medycyny zła, bezsensowna, ciężka i, że generalnie to najlepiej "uciekajcie póki możecie" też nie są zbytnio motywujący...
OdpowiedzUsuńNie lubię takich wykładowców. Niby jest ok, na zajęciach fajna atmosfera itp... ale chodzę na zajęcia, żeby sie uczyć, a nie dla fajnej atmosfery ;)
OdpowiedzUsuńJak ja to znam... Jeszcze gorzej, jak się człowiek nastawi, że pójdzie raz dwa i wróci zaraz do domu, a tutaj prowadzący zechce wszystko rozwlec tak, że planowego czasu mu nie starczy i jeszcze 10 minut dłużej przetrzyma... Chyba już taki nasz los. :D
OdpowiedzUsuńZawsze mnie fascynuje, że dla prowadzących czas zdaje się płynąć inaczej... Egzystują w swojej własnej strefie czasowej, czy jak?
UsuńAle niektorzy potrafia to dobrze uargumentowac. Mzslicie, ze Boa yescie na medycynie za nogi zlapali?
OdpowiedzUsuńniezła historia
OdpowiedzUsuńNiestety takich wykładowców trzeba przeżyć i tyle.
OdpowiedzUsuń