sobota, 16 lutego 2013

Potwór z pokoju obok

Do tej pory nie poruszałam tej kwestii, żeby nie marudzić (wiem, że straszna ze mnie maruda i gaduła, ale walczę z tym), lecz dziś tak w ramach rozrywki... Jeśli to ze mną jest coś źle, to dajcie mi znać. Nie chcę przecież męczyć niewinnej istoty.

Mieszkam w 2-pokojowym mieszkaniu. Drugi pokój zajmuje także studentka I roku lekarskiego, powiedzmy S.
Nie znałyśmy się wcześniej i na początku wydawało się, że wszystko jest cacy. Polubiłam S, bo zadeklarowała, że lubi zmywać naczynia, dogadałyśmy się w kwestii podziału obowiązków przy sprzątaniu  i jakoś tak gładko poszło. Ale z czasem S. ujawniła swą prawdziwą naturę. Dodam w tym miejscu, że bardzo nie lubię, gdy ktoś byle jak wykonuje swoje obowiązki i narusza wcześniej ustalone zasady. 
Zacznijmy od tego, że S. nie potrafi umyć podłogi
Nigdy nie myślałam, że coś takiego jest mnie w stanie zaskoczyć, ale jednak. 19-letnia dziewczyna myje podłogę mocząc szmatkę pod kranem i nalewając na nią środek czyszczący. Czyli, de facto, rozsmarowuje ów specyfik po kafelkach. Kilka dni temu, sprzątając łazienkę w nocy była tak nieprzytomna (o tym dlaczego, za chwilę) że rozlała płyn do podłóg na połowie łazienki. Rano, gdy się o to zapytałam była w ciężkim szoku, że coś jest rozlane (no tak krasnoludki przyszły i nabałaganiły) ale obiecała sprzątnąć. I ja głupia myślałam, że sprawa załatwiona. Ale S. tylko roztarła płyn po podłodze i się ulotniła. Ja tego nie wiedziałam i mniej więcej po godzinie, nie spodziewając się zagrożenia, weszłam do łazienki i ... jak długa pojechałam po śliskiej podłodze. Nie wywaliłam się na szczęście na chory kręgosłup, bo w ostatniej chwili uczepiłam się brzegu wanny. I tak musiałam po S. poprawić podłogę, żeby już nikt się nie zabił. Chciałam jej to wygarnąć jak wróci z zajęć, ale pojechała się do rodziców.
S. nie umie zmywać naczyń. 
Albo raczej robi to byle jak. W skrócie, moje sztućce po jedzeniu się bardziej czyste niż jej po umyciu. Przeważnie zmywa około 3 w nocy pod bieżącą zimną wodą, zużywając hektolitry płynu do naczyń. Nie dziwota, że nic nie jest do końca umyte, nawet garnki, które ode mnie pożycza. 
S. ma specyficzny tryb życia.
Jesteśmy na medycynie, dużo się uczymy, ok. Ale S. chyba postawiła sobie za punkt honoru być najbardziej niewyspaną studentką ostatnich 10 lat. Obserwując smugę światła z jej pokoju, można by pomyśleć, że nie śpi w ogóle, ale to zmyła. Zasypia CODZIENNIE nad książkami, ale światło pali się całą noc. A rachunki idą w górę. Pikanterii dodaje fakt, że ma ustawiony budzik przez całą noc co godzinę. Budzę się głównie ja, niestety. 
S. włazi do pokoju
Czasem, po ciężkim dniu, lubię się zdrzemnąć na godzinę np w fotelu. Zostawiam wtedy włączoną lampkę nocną, żeby łatwiej mi się wstawało. S. puka i nie słyszy zaproszenia, więc włazi do mojego pokoju i mnie budzi, bo przecież usnęłam! Logiczne argumenty nie trafiają. 
S. planuje podbicie kuchni
Kupuje, przywodzi, wyczarowuje z kapelusza miliony rzeczy i stopniowo zagraca kuchnię i łazienkę. Dla mnie ok, dopóki zajmuje tylko swoje półki. Niestety teraz już zajęła wspólną półkę przenosząc rzeczy stamtąd na moją półkę i zaczęła szturm na moją szufladę. 
Nad drobnostkami typu wyrzucanie szmatek po 1 użyciu, wymianie mydła na nowe "bo zostało tylko pół" i zostawianiu nadpsutego jedzenia oraz brudnych naczyń na weekend (kiedy ja zostaję, a ona się ulatnia do rodziców)  już nie będę się rozwodzić.
Drobne sukcesy wychowawcze
Udało mi się oduczyć ją przygotowywania mi obiadu, mimo moich zapewnień, że już jadłam, zamykania drzwi wejściowych na wszystkie 4 zamki, wciskania mi swoich notatek/książek/giełd pomimo protestów i ozdabiania każdej dostępnej WSPÓLNEJ przestrzeni. Nad niedokręconymi kranami nadal pracuję ;).
A z uczelnianych rzeczy:
Historia medycyny zaliczona na 4,5 :) Swoją drogą, jaki geniusz wymyślił z tego zaliczenie ustne?!
Z informatyki 5 (czy na pewno jestem na odpowiednich studiach?)
A biofizyki nadal nie potwierdziłam, bo nie mam odwagi TAM iść. Mój przypadek nie jest tragiczny. Jedna dziewczyna poprawiała parazytologię, a dzień po poprawce na USOSie* zobaczyła ocenę w I terminie 4,5. Poszła się o to zapytać i okazało się, że zaliczyła w I terminie, tylko pani sekretarka nie wpisała. Podobno wszystkim, łącznie z panią profesor było bardzo wesoło, z wyjątkiem owej dziewczyny, która zmarnowała tydzień wolnego ucząc się robaków.  
Strasznie się rozpisałam tym marudzeniem, dlatego, w ramach rekompensaty, świetne nagranie:
Red Hot Chilli Peppers HOMETOWN GYPSY
 
---------------------------------------------------------------------
*USOS - Uniwersytecki System Obsługi Studiów

8 komentarzy:

  1. S. się martwi, stara się jak może, a Ty tylko narzekasz! Opanuj się :D!

    A na poważnie bardzo Ci współczuję, życzę powodzenia w dalszym wychowywaniu S...

    RHCP <3 !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tylko kilka miesięcy, potem się pewnie przeprowadzę...

      Ten kawałek jest z ich nowej płyty. Już nie mogę się doczekać jej kupienia. Mam nadzieję, że cały album jest taki i będę miała co wstawiać na blog ;)

      Usuń
  2. Lokatorzy... Również współczuje... ja chyba bym nie wytrzymała... albo zwalczała bym ją jej bronią... bo ja wredna jestem więc nie byłoby problemu z byciem takim jak ona... ;) Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem jest właściwie taki, że ona nie dostrzega, że robi źle. Piekielna jest zupełnie nieświadomie. I mi w tym momencie opadają ręce, bo nie chcę spełniać roli jej mamy, która ją nauczy życia, to nie moja bajka.

      Usuń
  3. Współczuję. Chyba każda forma mieszkania, czy to akademik, czy to wspólne mieszkanie ma swoje zalety i wady, ale taka współlokatorka to naprawdę tragedia. Może w końcu zmieni swoje złe nawyki. :D Mój znajomy mieszka z laską, która codziennie myje podłogę na kolanach, ale chyba lepsze to niż takie mycie, jak to robi S. :D
    I gratuluję zaliczenia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero na studiach człowiek się orientuje jak różni są ludzie. Taki kontakt jak jest w szkole to jednak nic nie mówi.
      Dziękujem ;)

      Usuń
  4. Tak to już jest ze współlokatorami ;) Ja też na swoich czasem narzekam, a pogawędki na uczelni 'co zrobili nasi współlokatorzy' to standard. Ale z drugiej strony, myślę sobie, że ci nasi współlokatorzy też muszą na nas narzekać pewnie, bo NIE ZDAJEMY sobie sprawy jak uciążliwi jesteśmy :p Bo to często jest tak, że nas coś drażni w innych, a nasze niewinne przyzwyczajenia i niechlujstwo kogoś też drażnią. Także zdrowy rozsądek przede wszystkim :) Dopóki: nie imprezują w noc przed kolokwium, nie kradną jedzenia (moja znajoma tak ma, nic już nie trzyma w lodówce), nie sprowadzają znajomych na noc (chodzi mi o takie ciągłe nocowanie, że ktoś prawie już zamieszkał w danym miejscu) jest dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę, że się wzajemnie wychowujemy z współlokatorami. Dzięki temu, jak przychodzi do mieszkania z kimś na kim nam zależy, da się już wytrzymać ;)

      Usuń