wtorek, 12 marca 2013

Ile kosztuje ludzkie życie?

W drugim semestrze rozpoczęliśmy serię wykładów o tajemniczej nazwie EBM. W naszym ojczystym języku po prostu Medycyna Oparta na Faktach. Jest to chyba jedyny przedmiot zaliczany na podstawie obecności, stąd gromadzi się na nim spora część studenckiej gawiedzi. 
Wydawało się, że może to być coś ciekawego, ale niestety ponownie czekało nas rozczarowanie. W skrócie, przez cały wykład prowadzący rozwodzi się nad tym, czy warto leczyć pacjenta z daną chorobą. I tu wśród nas, przyszłych adeptów sztuki lekarskiej, pojawia się pytanie: Czy można przeliczać zdrowie i życie pacjenta na "zielone"?
Może mam zbyt romantyczne pojęcie o zawodzie lekarza, może na pierwszym roku studiów jeszcze nic o życiu nie wiem, w końcu może jestem po prostu młoda i głupia... Wydaje mi się jednak, że rentowność danej terapii powinna być ostatnią rzeczą o jaką martwi się lekarz.
Wiem, że w naszej pięknej ojczyźnie z pieniędzmi na Służbę Zdrowia najlepiej nie jest. Nie jestem tu ekspertem. Z mojego marnego punktu widzenia dostrzegam jedynie z jednej strony niewydolny system, z drugiej, de facto zdrowych ludzi "biegających po lekarzach" i wiele innych patologicznych sytuacji. Tak, czy siak kwestia pieniędzy jest istotna i lekarze powinni minimalizować niepotrzebne wydatki (to przecież logiczne). Czy jednak jest to wystarczający powód, by przyszłych (mam nadzieję) lekarzy uczyć tak materialistycznego podejścia do zawodu? Czy finansami nie powinni zajmować się ludzie z administracji szpitala na przykład?
Jak już wspomniałam, ekspertem nie jestem, niewiele jeszcze widziałam i nie chcę mędrkować. Sprawa jednak na tyle mnie zbulwersowała, że postanowiłam opisać moje przemyślenia po wykładzie.
Wyobraźcie sobie, drodzy czytelnicy, że obywatel chory jest dla swego kraju podwójną stratą. Po pierwsze, nie pracuje, więc nie dokłada się do PKB. Po drugie, choruje, więc trzeba płacić za jego leczenie. I tu pojawia się pytanie, czy pieniądze wydane na leczenie i rekonwalescencję się zwrócą? 
W tym tygodniu mowa była o depresji i jej pokrewnych chorobach. (Tak na marginesie, nie znamy jeszcze budowy i funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego, a nazwy leków na depresję już tak). Nieleczona depresja jest nadzwyczaj nieekonomiczna. Nie dość, że wysoki wskaźnik samobójstw PKB nie produkuje, to jeszcze chorują też młodzi ludzie więc pieniądze wydane na ich dotychczasowe życie (edukację na przykład) nie zostaną odpracowane. Co więcej, powstałe sieroty też trzeba wspierać. Dlatego leczenie tego schorzenia dla lekarza powinno być priorytetem. Mniej więcej tu zacytuję prowadzącego "jeśli mamy do wyboru zapisać antydepresanty, a ich nie zapisać, to zawsze powinniśmy zapisać".

9 komentarzy:

  1. Taki zapiernicz na uczelni, że nawet chwilki nie masz żeby napisać i dać znać co u Ciebie? :P

    Pacjent to człowiek, nie można na niego patrzeć przez pryzmat kosztów... Nie tylko Ciebie mocno to rusza..

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapiernicz to jedno, a zerowa zdolność organizacji czasu to drugie ;)

    Dobrze, że nie tylko ja tak myślę. Smutne tylko, że część się z takim myśleniem zgadza...

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka ;)
    Cóż mogę na to powiedzieć... też się nie znam, jestem młoda i głupia... ale jak by tak popatrzeć na sfery naszej służby zdrowia praktycznie wszyscy lekarze (jasne są wyjątki, nie mówię, że nie) przeliczają wszystko na pieniądze... I to nie tylko (i to chyba nawet rzadziej) na PKB, ale raczej na ilość zer na swoim koncie... historia z życia, którą ostatnio mi kolega powiedział: Jego wujek poszedł z uszkodzoną nogą do lekarza (po jakimś wypadku czy coś) i lekarz się go pyta czy przyszedł do niego prywatnie czy państwowo, wujek na to: a jaka jest różnica? na co lekarz: państwowo - skierowanie na amputacje, prywatnie - przepiszę antybiotyki i da się wyleczyć... Więc ogólnie w dzisiejszych czasach można wyciągnąć wniosek: nie masz pieniędzy? zdrowy nie będziesz... niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc nidgy nie spotkałam się z taką sytuacją, a trochę z lekarzami miałam do czynienia. Nie znaczy to jednak, że takich lekarzy nie ma. W każdym zawodzie znajdziesz świnię. Smutne, że teraz do takiego zachowania nas szkolą.

      Usuń
  4. No niestety wszędzie są świnie... A uczenie materialnego patrzenia na pacjenta niestety jest bardzo smutne... Ale ty będziesz pomagać niezależnie od korzyści dla PKB ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziwaczny jest ten nowy program - dotychczas EBM była wykładana a na 6 roku, kiedy wszyscy już zdążyli liznąć tej M i rozumieli istotę przedmiotu, której jak widzę Ty jeszcze nie ogarniasz(czemu trudno się dziwić, bo na dobrą sprawę przez pierwsze 2 lata ma się zerowe pojecie o medycynie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może po prostu nasz wykładowca skupia się na takich nieprzyjemnych szczegółach.
      Na 6 roku? Za 5 lat pewnie nic z tego nie będę pamiętać.

      Usuń
  6. Lady Black!
    Co to za zawieszenie działalności? Oczekuję w najbliższym czasie nowej notki. Albo chociaż odezwij się i daj znać czy żyjesz :D!

    OdpowiedzUsuń
  7. I know this if off topic but I'm looking into starting my own blog and was wondering what all is required to get setup? I'm assuming having
    a blog like yours would cost a pretty penny? I'm not very internet savvy so I'm not 100% sure.
    Any recommendations or advice would be greatly appreciated.
    Thank you

    My homepage - 100 Day Loan Review (www.youthmesh.org)

    OdpowiedzUsuń